Jak to było...

Wszystko zaczęło się od bryłki modeliny w kolorze kremowym. Wzięłam, jako podkładkę, na której miała opierać się cała buźka, folię aluminiową, którą uformowałam na kształt elipsy. Zrobiłam w podobnej odległości od brzegów wgłębienia, a w ich miejsce położyłam szklane kaboszony (miałam je wyjąć po upieczeniu, jednak stało się inaczej i do teraz w głowie tkwią oryginalne, nigdy nie wyjęte), których zadaniem było przygotować miejsce na właściwe oczka. Zaczęło się formowanie. Początkowo byłam niezadowolona (a nawet bardzo zdenerwowana, na tyle, że mogłabym modeliną rzucać po pokoju) z ust Lil. Wyszły obrzydliwe i nierówne. Po wycięciu jednego oka czułam, że jest coraz gorzej. Jednak powolutku, krok po kroku, zaczęłam wszystko poprawiać i wyrównywać. Kiedy 2 oczka były już wycięte i w miarę przypominały moje wyobrażenie dziewczynki, musiałam zająć się tymi nieszczęsnymi ustami. Nie mając lepszego pomysłu- uformowałam z nich zwykłą kulkę i zaczęłam ponownie, przy pomocy skalp...