Jak to było...
Wszystko zaczęło się od bryłki modeliny w kolorze kremowym.
Wzięłam, jako podkładkę, na której miała opierać się cała buźka, folię
aluminiową, którą uformowałam na kształt elipsy. Zrobiłam w podobnej odległości
od brzegów wgłębienia, a w ich miejsce położyłam szklane kaboszony (miałam je
wyjąć po upieczeniu, jednak stało się inaczej i do teraz w głowie tkwią oryginalne, nigdy nie wyjęte), których zadaniem było
przygotować miejsce na właściwe oczka.
Zaczęło się formowanie. Początkowo byłam niezadowolona (a nawet bardzo zdenerwowana, na tyle, że mogłabym modeliną rzucać po pokoju) z ust Lil. Wyszły obrzydliwe i nierówne. Po wycięciu jednego oka czułam, że jest coraz gorzej.
Jednak powolutku, krok po kroku, zaczęłam wszystko poprawiać i wyrównywać.Zaczęło się formowanie. Początkowo byłam niezadowolona (a nawet bardzo zdenerwowana, na tyle, że mogłabym modeliną rzucać po pokoju) z ust Lil. Wyszły obrzydliwe i nierówne. Po wycięciu jednego oka czułam, że jest coraz gorzej.
Kiedy 2 oczka były już wycięte i w miarę przypominały moje wyobrażenie dziewczynki, musiałam zająć się tymi nieszczęsnymi ustami.
Nie mając lepszego
pomysłu- uformowałam z nich zwykłą kulkę i zaczęłam ponownie, przy pomocy
skalpela, wciskać i nacinać.
Po chwili moim oczom ukazały się równiutkie wargi,
takie, na jakich mi zależało.
Twarz była mniej więcej gotowa, okrągłe policzki uformowane, a miejsca oczu dokładnie przetarte.
Twarz była mniej więcej gotowa, okrągłe policzki uformowane, a miejsca oczu dokładnie przetarte.
Pora na cieniowanie i malowanie. Wzięłam cieniutki
pędzelek i suche pastele, po czym zaczęłam bawić się w Picasso. Pierwszym celem
były brwi, usteczka, które się zaróżowiły, policzki, które nabrały naturalnego
koloru, spiczaste uszka i dziurki nosa.
Potem zostały linie wodne oczu. Miały
być tylko delikatne, czarne kreski, skończyło się na wycieniowaniu całej
wewnętrznej strony oka i części zewnętrznej kącika. Popaćkałam jeszcze
delikatnie po policzkach i nosie brązową pastelą, aby uzyskać efekt piegów
(niestety zniknął podczas pieczenia i musiałam ratować się brązowym lakierem i
wykałaczką).
Ku mojemu zdziwieniu podczas pieczenia modelina pożółkła i popękała na czole. Nie przeszkadzało mi to jednak, bo Lil mi się całkiem podobała. Pociągnęłam środek jej ust bordowym lakierem i zaczęłam zastanawiać się jakiego koloru przygotować jej tęczówki. Nie mam pojęcia do tej pory, chyba padnie jednak na ciemny, głęboki brąz. A włosy? Raczej blond albo białe, nie wiem.
Uszka mojego malucha są specjalnie „przekłute”, żeby mogła pozować z kolczykami. Nie mogę się doczekać pierwszej sesji!
Komentarze
Prześlij komentarz